MAŁY KSIĄŻĘ DZIECIOM, czyli... O CZYM ROZMAWIAJĄ KASIE?

Odsłona II - Kasie rozmawiają o przywiązaniu, wolności i akceptacji.

„Jeżeli będziesz grzeczny, dam ci jeszcze linkę i palik,

abyś mógł go w dzień przywiązywać”.

Kasia Szkarpetowska: - „Jeżeli będziesz grzeczny...”. Ileż to razy słyszymy dorosłych, którzy dialog z dzieckiem opierają na tych i podobnych – myślę, że nie będzie przesadą, jeśli to powiem – warunkowych komendach. Jakie uczucia to założenie, te słowa: „jeżeli będziesz taki/taka, to...”, „jeżeli zrobisz to lub tamto, to...” budzą w Pani?

Kasia Borowska: - Kiedyś budziły złość. Teraz raczej smutek.

Smutek?

Tak, smutek, bo zakładam, wręcz mam przekonanie, że owi dorośli mają dobrą intencję. Chcą dla dziecka dobrze. Smutek, bo zdaję sobie sprawę, że takie warunkowe komendy, nie mają wiele wspólnego z budowaniem udanej relacji z dzieckiem. Tak więc spotyka się dobra intencja z niefortunnym narzędziem. I smutno mi. No cóż, takim językiem rozmawiamy od pokoleń i wiele czasu i pracy potrzeba, by mogła dokonać się zmiana.

Lotnik proponuje Małemu Księciu, by przywiązał baranka. Ten odpowiada: „Przywiązać? Też pomysł!”. Co złego jest w przywiązywaniu?

Przywiązać kogoś do siebie... Być do kogoś przywiązanym... Kiedy wypowiadam te zdania, widzę faktycznie sznurek i kojarzy mi się to z odebraniem wolności. A to nie jest dobre. Każdy człowiek ma prawo do wolności. Wielką sztuką jest korzystanie z tego prawa. Wielką mądrością i wcale niełatwym doświadczeniem jest przyjąć, że nasze dzieci nie należą do nas. Że mają prawo do wolności. Gdy dzieci wyruszają w swoje dorosłe życie, my, rodzice, odczuwamy to szczególnie dotkliwie.

Dlaczego to takie trudne?

Kiedy moja najstarsza córka zamieszkała samodzielnie, a do mnie dotarło, że pewien etap, zwany jej dzieciństwem, właśnie się zakończył, doświadczyłam uczucia dużej straty. Wtedy też potwierdziła się mądrość, że nie jest dobrze, kiedy dziecko jest dla nas najważniejsze. Kiedy zaniedbujemy siebie. Dziecko ma odejść. Tak jest zbudowany świat. Toteż ważnym jest, by rodzice dbali o relacje między sobą, o swoje pasje, budowali swoje przyjaźnie, jednym słowem - swoje życie. Dziecko, widząc że rodzic ma „swoje życie”, nie czuje przymusu pozostawania przy rodzicu. Spokojnie może wyruszyć w drogę zwaną dorosłym życiem. Jednocześnie nam, rodzicom, łatwiej jest przeżyć stratę jaką jest niezaprzeczalnie odejście dziecka z domu, kiedy mamy zbudowany własny świat i bliskie relacje z innymi ludźmi.

Przywiązać znaczy wiązać przy sobie?

Z tego wynika, że tak.  Na szczęście, jeśli nadal pozostać przy metaforze baranka na sznurku, skoro kogoś przywiązujemy, to też możemy rozwiązać bądź odwiązać. Jeśli rodzic zauważy, że właśnie pracuje nad przywiązaniem dziecka do siebie, już samo to spostrzeżenie jest sukcesem. Świadomość tego pozwoli znaleźć drogę do rozwiązania sznurka i przygotowania się do uwolnienia. Trudniejsza sytuacja jest wtedy, myślę, kiedy rodzic tego nie dostrzeże.

Dlaczego?

Wtedy bowiem - tak bynajmniej to widzę - albo dziecko pozostaje na uwięzi i jest nieszczęśliwe, albo zrywa więzy, co także niesie ze sobą cierpienie. Warto pamiętać, że odcięcie pępowiny to zadanie dorosłego, bo czy widział ktoś noworodka, który bierze w swe rączki nożyczki, by ją przeciąć? Ja nie słyszałam o takim przypadku. A owo przecięcie jest niezbędne, by dziecko mogło samodzielnie funkcjonować poza organizmem matki.

Na planecie Ziemia Mały Książę spotyka lisa, który mówi, że „oswoić znaczy stworzyć więzy”. Ale stworzyć więzy, oswoić, to nie to samo, co przywiązać.

Pewnie, że nie to samo. Mnie jednak przychodzi do głowy, jeszcze inne zdanie z ich rozmowy. Chodzi mi o ten fragment, w którym jest powiedziane, że jesteśmy odpowiedzialni za to, co oswoimy. Czy może Pani przytoczyć ten fragment?

Tak. Lis mówi da Małego Księcia: „Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś”. Jak Pani myśli, dlaczego on mówi na zawsze?

O rany! Ależ te pani pytania potrafią zastrzelić człowieka :-)! No właśnie, a co to znaczy na zawsze? A jeśli nie na zawsze, to na ile? Za każdym razem, kiedy słyszę lub czytam ten fragment, myślę o świadomym rodzicielstwie. Myślę o tym, że na zawsze pozostajemy odpowiedzialni za dzieci, którym przekazujemy życie i do tego życia je powołujemy. Bycie rodzicem, to jedno z najpiękniejszych i najtrudniejszych życiowych zadań, jakich się podjęłam. Sprawić, by maleństwo przyszło na świat, to ogromna odpowiedzialność i zobowiązanie do towarzyszenia mu przez lata. Moja 84-letnia babcia nadal troszczy się o swoje dzieci, nas - swoje wnuki i nasze dzieci, czyli jej prawnuki. Kiedy mówię „ Babciu, nie martw się tak o nas”, ona odpowiada: „ Tak, weź się nie martw. Matką jest się na zawsze, a ja tak bardzo Was wszystkich kocham”.

Mówi się, że „człowiek ponosi odpowiedzialność nie tylko za uczucia, które ma dla innych, ale również za te, które w innych budzi”. Pani się z tym zgadza?

To zbyt duży ciężar, by odpowiadać za uczucia innych ludzi. Zastanawiam się, czy w ogóle słowo odpowiedzialność jest do pary ze słowem uczucia... Odpowiedzialność bardziej pasuje mi do czynów, zachowań, podejmowanych decyzji. Nie do końca zgadzam się z ponoszeniem odpowiedzialności za uczucia, bo na ich pojawianie się niekoniecznie mamy wpływ, a jeśli już, to dość ograniczony. Co innego, jeśli mówimy o sposobie ich wyrażania. Tu byłabym skłonna wziąć na siebie odpowiedzialność.

„Dziecko ma odejść”, powiedziała Pani. W co warto wyposażyć je na drogę? Jakie wartości, przekonania dobrze włożyć do walizki, z którą - w podróż zwaną dorosłym życiem – wyrusza?

Pani Kasiu! A skąd ja mam to wiedzieć?

Jest Pani rodzicem :-)

Zapewne każdy rodzic chce je wyposażyć jak najlepiej, czasami niestety, a może i dość często, nie zauważa, że oto funduje młodemu dorosłemu nadbagaż. Jest tego tak wiele. Tych ważnych wskazówek na drogę, a i tak dziecko pójdzie własną, bo tylko ta da mu szczęście. Tak uważam. Ale wybiorę jedno, co na pewno warto dziecku podarować, a co wcale nie jest łatwe - prawo do popełniania błędów, prawo do własnych wyborów z jednoczesnym zapewnieniem wsparcia.

Przykład?

Bardzo proszę :-) Nareszcie mogę się pochwalić wprost :-! Jakiś czas temu moja młoda, dorosła córka sprawiła mi komplement. Powiedziała, że jedno ze zdań, jakie do niej mówiłam, dawało jej dużo wiary w siebie i ona zawsze o nim pamięta, i dzieli się nim z przyjaciółmi, kiedy mają dylemat, jaki niesie ze sobą podejmowanie decyzji. Powiedziała wtedy: „Nie wiem, mamo, czy Ty to sama wymyśliłaś, czy gdzieś usłyszałaś, ale to było budujące, kiedy mówiłaś do mnie: „Zdecyduj, jak czujesz, jak tego pragniesz. I pamiętaj, że ja zawsze jestem po Twojej stronie”.

Jedne z piękniejszych słów, jakie dziecko może usłyszeć od rodzica.

Wie pani, że kiedy analizuję to zdanie, to zawiera ono właśnie prawo do popełniania błędów, wolność wyboru z jednoczesnym zapewnieniem, że kiedy potrzeba dziecku wsparcia, to rodzic jest gotów mu go udzielić.

Skoro jesteśmy przy temacie udzielania dziecku wsparcia, pomocy... Czy można nieść swojej pociesze pomoc „za wszelką cenę”, a nawet wbrew jej woli?

Pomoc. Jakiś czas temu jeden z moich kolegów coachów rozłożył ten wyraz na dwa człony: PO i MOC. Rozmawialiśmy wtedy o naszej pracy. O pracy coachów. Coach nie pomaga. On towarzyszy.

Jaka jest różnica pomiędzy pomaganiem a towarzyszeniem?

No więc chodzi o to, że każdy człowiek, bez wyjątku, młody też, ma w sobie MOC. Towarzyszenie, wsparcie służy wydobyciu jej z niego samego. Kiedy mówimy pomoc, oznacza to, żeczłowiek przychodzi do drugiego, by ten dał mu swoją moc, swoją siłę, kreatywność. By coś za niego zrobił. Zapomina albo nie wierzy, że MOC jest w nim samym. Przeciwnie do małych dzieci. One nie mają żadnych wątpliwości co do swojej wewnętrznej MOCY. Wracając do pytania. Nieść pomoc dziecku, wbrew jego woli, znaczy tyle, co powiedzieć „Jesteś do niczego. Niczego nie potrafisz i beze mnie zginiesz. Ja mam MOC, Ty jej nie masz. Dam Ci swoją, bo w Tobie nie ma nic, czemu można zaufać. Ja wiem lepiej, Ty jesteś do niczego”. I jak Pani myśli? Jakie ma szanse realizować swoje marzenia, cele, potrzeby człowiek, który otrzymuje takie komunikaty?

Zdecydowanie mniejsze aniżeli ten, kto słyszy: „Pamiętaj, że zawsze jestem po Twojej stronie”. Ten komunikat niesie pozytywny przekaz, daje siłę, tamten - odwrotnie. Mówimy o tym, w co można, w co warto wyposażyć dziecko na drogę. A kiedy jest ten najwłaściwszy moment, by ono w podróż wyruszyło?

„Każdy niech idzie w swoim tempie”. I tak będzie najlepiej. To trochę jak z nauką chodzenia. Są dzieci, które stawiają pierwsze kroki w wieku dziesięciu miesięcy, a są takie, którym potrzeba osiemnastu. I tak jest dobrze. Każde w swoim tempie. Ważne, by nauczyło się samodzielnie chodzić. No więc, czy można wskazać najlepszy moment na odejście?

cdn.

 

 

Rozmawiają:

 

Kasia Szkarpetowska - redaktor prowadzący Wydawnictwa UNITAS, o którym mówi: moje miejsce na ziemi :) Zakochana w ludziach i w swojej pracy. Dziennikarka, etyk, pedagog, manager marketingu. Doradca klienta biznesowego w zakresie kreowania marki i budowania pozytywnego wizerunku firmy. Współautorka książki "Rozmowy niecodzienne". Szczęśliwa i spełniona kobieta.

 

Kasia Borowskanauczyciel z dwudziestoletnim stażem pracy. Od kilku lat pracuje na stanowisku dyrektora zespołu szkół. Jest absolwentką Studium coachingu Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej  i Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie. Jako mama trójki dzieci, w ramach Akademii Zdrowego Przedszkolaka pisze felietony, za pośrednictwem których dzieli się z innymi rodzicami swoimi doświadczeniami i obserwacją świata. 

 

Czytaj też:

Odsłona V - Kasie rozmawiają o poszukiwaniach, marzeniach i wiecznym "apetycie na życie".

Odsłona IV - Kasie rozmawiają o przyjaźni...

Odsłona III - Kasie rozmawiają o kwaiatch, dzieciach, kolcach, przekazywanych wartościach i miłości bezwarunkowej. 

Odsłona I - Kasie rozmawiają o byciu dzieckiem, relacjach dziecko-rodzic i świadomym rodzicielstwie.