Pierwsze kroki w szkole? Kilka cennych rad eksperta

Przed rodzicami pierwszoklasistów nie lada wyzwanie – ich pociechy robią pierwsze kroki w szkole. Ministerstwo Edukacji Narodowej szacuje, że w tym roku naukę rozpoczęło ponad 600 tysięcy sześcio- i siedmiolatków. Masz w domu pierwszoklasistę? Te porady na pewno ci się przydadzą.

Na co powinniśmy zwrócić uwagę, wysyłając nasze dziecko do szkoły?

Pierwsze doświadczenia szkolne mogą zbudować w dziecku stosunek do szkoły na wiele lat i ważne jest, aby były one pozytywne. Przecież chcemy, aby naszym pociechom szkoła kojarzyła się pozytywnie, a nie z lękiem, stresem czy porażką. Bardzo ważne jest nasze własne, jako rodzica, nastawienie do szkoły, gdyż ono przekłada się na nastawienie dziecka. Jeżeli sami mamy różne obawy związane z pójściem do szkoły naszego dziecka, własne nie najlepsze doświadczenia szkolne czy zbyt duże oczekiwania wobec dziecka, to – nawet nieświadomie - będziemy je przenosić na dziecko. Dziecko jest jak czuły radar - wyczuwa nasze napięcia i niepokoje, a nie rozumie ich źródła i samo może zacząć się stresować. Zatem ważne jest uświadomienie sobie własnego nastawienia. Warto porozmawiać o tym z kimś bliskim lub z innym rodzicem, który to przeżył. Czasami zwykła rozmowa, wypowiedzenie na głos swoich niepokojów, może zmniejszyć nasze obawy i lęki. Można nawet wyobrazić sobie, czego najbardziej się boję – czy jest to np. odmowa chodzenia dziecka do szkoły, codzienny poranny płacz, odrzucenie dziecka przez grupę kolegów… Gdyby to się wydarzyło, co wtedy mogę zrobić? Zobaczenie, że z każdej trudnej sytuacji jest jakieś wyjście, odbiera moc naszym lękom.

1-klasa

Jak zbudować pozytywne nastawienie dziecka do szkoły?

Pamiętajmy, że słowa tworzą w umyśle obraz. Często pozornie niewinne wypowiedzi np.: „Zobaczysz, w szkole tak dobrze nie będzie”, „Zobaczysz, skończy się zabawa i luz, będziesz musiał codziennie odrabiać lekcje, robić, czy ci się chce czy nie.”, powodują u dziecka skojarzenia: „w przedszkolu było dobrze, w szkole będzie gorzej, stracę to co lubię, będę musiał robić to, czego nie lubię” itp. Takie komunikaty mogą wzmacniać u dziecka lęk i nie nastawiają go do szkoły pozytywnie. Posłuchajmy sami siebie, w jaki sposób zwracamy się do swojego dziecka, mówiąc o szkole.

Innym pomocnym sposobem jest sięgnięcie do swoich dobrych wspomnień okresu szkolnego. Co miłego pamiętamy z tego okresu? Czy były to zabawy z kolegami, czy lekcje wf, czy duma, że już nauczyliśmy się czytać, pisać, czy może jakiś nauczyciel z pasją? Dzieci lubią słuchać opowieści z życia rodziców. To krzepiące dowiedzieć się, że ci duzi też kiedyś byli mali i przeżywali podobne trudności. Warto, aby te opowieści były nie wyidealizowane, ale realne, np.: „Pamiętam, jak bałam się swojego pierwszego dnia w szkole, nie wiedziałam jak tam będzie, wszystko wydawało się takie ogromne…. A po kilku tygodniach biegaliśmy z naszą paczką po korytarzach i odkrywaliśmy różne nowe szkolne zakamarki.” Bardziej wesprze dziecko powiedzenie mu, że różne trudne sytuacje mogą się zdarzać i że da się im zaradzić, niż przedstawianie nieprawdziwego, wyidealizowanego obrazka „zobaczysz, będzie super, cudownie, wspaniale”.

A jeśli dziecko z jakichś powodów nadal obawia się pójścia do szkoły…

W takiej sytuacji, zanim zaczniemy pomagać naszemu dziecku, warto zrozumieć jego lęk, czego tak się boi? Pomocą jest już sama rozmowa z dzieckiem, która uświadomi mu, czego się obawia, samo wypowiedzenie tego na głos już zmniejsza napięcie. Jeśli dziecko mówi o swoich obawach, należy go przede wszystkim wysłuchać i starać się zrozumieć. Pocieszanie czy dawanie dobrych rad nie przynosi ulgi, natomiast uważne wysłuchanie, nazwanie przeżywanych przez nie uczuć – naprawdę pomaga. „Mhm, rozumiem. Tak, pierwsze dni w nowym miejscu mogą być trudne dla każdego. Nie jesteś pewien, jak sobie tam poradzisz, trochę się tego obawiasz, a trochę jesteś ciekaw. Tęsknisz za przedszkolem, chciałbyś w szkole poczuć się tak dobrze, jak w przedszkolu…"

Pomocne jest też wszystko, co daje dziecku możliwość oswojenia się z tą nową sytuację - odwiedziny szkoły, do której będzie uczęszczać, opowiedzenie jak wygląda dzień szkolny, wskazanie, gdzie będzie jego klasa, gdzie jest toaleta, pozwoli mu poczuć się pewniej.

Jeżeli natomiast dziecko boi się porażki, mówi „nie umiem pisać, nigdy się nie nauczę”, możemy na przykład bawić się z nim w szkołę, gdzie raz jesteśmy nauczycielem, a potem dzieckiem (i jako dziecko też czegoś nie umiemy, wypowiadamy na głos obawy dziecka „nigdy się tego nie nauczę”). Dziecko-nauczyciel, pomagając nam w tej zabawie, będzie pomagać sobie.

Innym pomysłem jest zabawa we wspomnienia: „Pamiętam jak kiedyś byłaś mała i nie umiałeś sama jeść. A teraz używasz nawet widelca! I kiedyś nie umiałaś chodzić, tylko tak śmiesznie raczkowałaś. A teraz? Chodzisz , biegasz, skaczesz… A pamiętasz, jak nie umiałeś jeździć na rowerze i mówiłeś »to za trudne, nigdy się tego nie nauczę?« A teraz jeździsz na dwóch kółkach i to jak szybko!” Możemy znowu sięgnąć do swojej historii i opowiedzieć, jak nam, jako dzieciom, nauka czegoś przychodziła z trudem i jak w końcu się tego nauczyliśmy.

W oswajaniu lęku mogą być pomocne również bajki terapeutyczne czyli takie opowiastki, gdzie główny bohater (dziecko, zwierzątko, postać z bajki) jest w podobnej sytuacji i przeżywa podobne uczucia. Właśnie uczuciom bohatera warto poświęcić najwięcej uwagi. I tak jak w klasycznych bajkach – gdy dzieje się coś groźnego (tutaj w wyobrażeniach dziecka), potem przychodzi rozwiązanie. W szkole dla wojowników uczeń Ninja czy Jedi ze Star Wars, mimo początkowych trudności i załamań, w końcu uczy się dobrze walczyć mieczem i bardzo jest z siebie dumny. W trakcie opowiadania spytajmy dziecko: „co przeżywa mała wiewiórka w szkole dla zwierząt? Co może zrobić, żeby poradzić sobie z nowa sytuacją?” Dzieci mają dużo świetnych pomysłów, nawet te magiczne pomysły pomagają dziecku w uporaniu się z jego obawami, bo uruchamiają myślenie w kierunku szukania rozwiązań. Osobom zainteresowanym opowiadaniem dziecku bajek terapeutycznych odsyłam do książki „Bajki, które leczą cz. 1,2” Doris Brett. Oprócz wymyślenia własnej bajki dla dziecka, można też sięgnąć po jakieś gotowe opowiadanie, w którym bohater przeżywa podobną sytuację, np.: „Mały Koko Smoko idzie do szkoły”, „Franklin idzie do szkoły”, „Ula i Urwisy. Idę do zerówki!”. Oczywiście samo przeczytanie książki nie załatwi sprawy, najważniejsza jest rozmowa z dzieckiem o przeżyciach bohatera.

Zrozumiałe jest, że dzieci, idąc do szkoły, przeżywają różne uczucia: może niepokój, ciekawość, smutek, radość, zazdrość. Często, jako troskliwi rodzicie, chcielibyśmy dziecku oszczędzić przeżywania trudnych uczuć, chcielibyśmy, żeby się nie smuciło, nie bało, nie złościło, tylko było szczęśliwe i radosne. Ale dzieci potrzebują przeżywać wszystkie te uczucia – również te nieprzyjemne - i uczyć się radzić sobie z nimi. Możemy im w tym przeżywaniu towarzyszyć (słuchać, rozumieć, akceptować), ale nie pozbawiajmy ich tych doświadczeń! Dzięki nim stają się silniejsze i bogatsze.

Co zrobić aby odrabianie lekcji nie było koszmarem?

Odrabianie lekcji jest sprawą indywidualną. Niektóre dzieci są bardzo obowiązkowe i warto im zaufać i zostawić odpowiedzialność za odrabianie lekcji. Inne dzieci potrzebują pomocy, żeby wdrożyć się w rytm nowych obowiązków. Czasami warto wspólnie z dzieckiem ustalić reguły, rytm dnia (np. kiedy chcesz odrabiać lekcje? zaraz po szkole, czy wolisz się chwilę pobawić, a potem usiąść do lekcji?) Jeśli samo dziecko zaproponuje jakiś pomysł, to będzie dużo bardziej skłonne żeby go przestrzegać, niż gdy my to narzucimy.

Naszą rolą jest pomóc mu, aby nauczyło się samo pilnować odrabiania lekcji. Jeśli weźmiemy na siebie odpowiedzialność za naukę, to dziecko poczuje się z tej odpowiedzialności zwolnione – to rodzic pilnuje, przypomina, sprawdza. Tak samo przecież jest w naszym dorosłym życiu – jeśli jedno z partnerów pilnuje, żeby w domu zawsze był chleb, drugie zwykle już się tym nie zajmuje, tylko oczekuje, że chleb będzie.

Im bardziej wyręczamy dziecko, tym bardziej ono nie buduje swojej siły. Nie czuje, że wykonało pewne zadanie samodzielnie. Bądźmy blisko dziecka, nie zostawiajmy go samego, ale nie wyręczajmy. Dajmy dziecku tak dużo odpowiedzialności, jak tylko jest w stanie wziąć na siebie (zwykle to jest znacznie więcej niż rodzice sądzą).

Gdy już pojawi się problem z odrabianiem lekcji to znajdźmy źródło trudności, a następnie szukajmy rozwiązania. Taka powinna być kolejność. Spytajmy też dziecko o jego rozwiązania, dziecko ma swoją mądrość!

Odrabianie lekcji nie powinno się ciągnąć godzinami – wtedy i rodzic i dziecko serdecznie tego znienawidzą, a przecież nie o to nam chodzi. Lepiej zrobić przerwę, czy nawet odłożyć cześć materiału na następny dzień, niż siedzieć nad nim do wieczora. Możemy też pobawić się w odrabianie lekcji, pokazać dziecku, że nauka może być ciekawa i zabawna. Chwalmy wysiłek i starania dziecka, a nie tylko sukcesy „Zrobiłaś już pół strony szlaczków, brawo!”, zamiast straszyć: „Jak nie zrobisz wszystkich tych szlaczków, to nie obejrzysz dobranocki/nie zjesz deseru”

Co robić, a czego unikać?

Wielu rodziców szuka na to odpowiedzi w różnych poradnikach. A mogą ją znaleźć tylko w sobie. Zatrzymajmy się na chwilę i odpowiedzmy sami sobie na pytanie: jakie stawiamy sobie cele wychowawcze (nie tylko te związane ze szkołą)? Jakie są nasze priorytety?

  • żeby nasze dziecko odnosiło sukcesy i miało jak najlepsze oceny (było wzorowym uczniem/uczennicą)
  • żeby chciało/lubiło się uczyć (było ciekawe świata)?
  • żeby rozwijało się jako człowiek całościowo (nie tylko intelektualnie, ale też fizycznie, emocjonalnie i społecznie)?
  • żeby myślało samodzielnie i potrafiło dokonywać wyborów (choć nie wszystkie mogą nam się podobać)
  • żeby potrafiło obronić swoje zdanie (co może oznaczać, że nie zawsze będzie w szkole grzeczne i potulne)

 

Pamiętajmy, jeśli dziecko chce i lubi się uczyć, to nie znaczy, że chce się uczyć wszystkiego. Wtedy może nie być najlepszym uczniem z wszystkich przedmiotów, a tylko z wybranych…

Gdy już nazwiemy sobie, co jest dla nas najważniejsze, to możemy przyjrzeć się temu, czy nasze codzienne wypowiedzi i działania prowadzą do tych celów, czy wręcz przeciwnie… Pamiętajmy też o celach dziecka – co dla niego jest ważne, co jemu sprawia radość, co go rozwija?

Nasze dziecko przeżyje w szkole wiele lat swojego życia, z pewnością doświadczy tam rzeczy zarówno radosnych jak i trudnych. Ufajmy naszemu dziecku, ufajmy, że poradzi sobie z różnymi trudnościami i pokusami najlepiej jak potrafi. To nasze zaufanie buduje dziecko wewnętrznie.

Dorota Janiak

Psychoterapeutka

Trenerka umiejętności wychowawczych

Towarzystwo Nasz Dom

 

Źródło tekstu: www.familie.pl