Wiek ciemny

Pierwszy krok człowieka na Księżycu pamiętają wszyscy, swojego pierwszego kroku na Ziemi nie pamięta nikt. Dlaczego nie mamy niemal żadnych wspomnień z pierwszych lat życia?

 

Stoję przed wysokim budynkiem. Zadzieram głowę, na której mam zawiązaną czerwoną chustkę – jej rożek widzę na prawym ramieniu. Wpatruję się w okno, gdzieś hen wysoko, i płaczę. Tam na górze jest moja mama, strasznie za nią tęsknię, ale nie mogę do niej pójść. Bo do szpitala nie wpuszczają dzieci.

 

To moje najwcześniejsze wspomnienie: mama właśnie urodziła moją młodszą siostrę. Nie pamiętam jednak ani powrotu ich obu do domu, ani różowego niemowlęcia (czerwonego od krzyku zresztą też nie). Ani nawet tego, że z tej okazji - jak twierdzą rodzice - przeniosłam się z łóżeczka ze szczebelkami do swojego dorosłego łóżka. Miałam wtedy dwa i pół roku. Z kolejnych miesięcy i lat też pamiętam niewiele: pojedyncze obrazy i wielka pustka właściwie aż do czasów szkolnych. Wiek ciemny. A przecież wczesne dzieciństwo to szczególnie ważny i intensywny okres w życiu każdego z nas. Dlaczego więc zachowujemy z tego okresu tak mało wspomnień, czasem niemal wcale? Dlaczego nie pamiętamy swojego pierwszego kroku, słowa, zdania? Odpowiedzi na te pytania psychologowie poszukują od ponad stu lat. Dziecięca amnezja jest uniwersalnym zjawiskiem – dotyczy wszystkich dzieci na świecie.

 

Jak w fotoplastikonie

 

W roku 1895 młody francuski uczony Victor Henri i jego żona Catherine zamieścili w pięciu międzynarodowych pismach naukowych kwestionariusz zawierający 11 pytań dotyczących najwcześniejszych wspomnień. Dostali ponad sto odpowiedzi (głównie z Francji i Rosji). Czytelnicy opisywali swoje pierwsze wspomnienia, a także obrazy i emocje, jakie się z nimi wiązały. Mieli też określić, ile mieli lat, gdy rozgrywały się wydarzenia, które zapamiętali. Około 80 proc. badanych przyznało, że ich pierwsze wspomnienie pochodzi z okresu między drugim a czwartym rokiem życia, choć jedna osoba twierdziła, że pamięta coś, co wydarzyło się przed jej pierwszymi urodzinami (te ustalenia potwierdzono później w wielu innych badaniach psychologicznych, pierwsze wspomnienie większości z nas pochodzi z okresu, gdy mieliśmy 3-3,5 roku). Co ciekawe, między pierwszym zapamiętanym wydarzeniem a kolejnym mijał zwykle co najmniej rok, często dużo więcej. Dopiero wspomnienia siedmiolatków przestawały przypominać zeznania świadka, któremu sowicie zapłacono za milczenie. „Grzebiąc w swoich latach dziecięcych, widzę budzenie się świadomości jako szereg rozproszonych przebłysków, między którymi przestrzeń stopniowo się kurczy, aż zaczynają się formować wyraźne bloki percepcji, które oferują pamięci niepewny uchwyt” - pisał Vladimir Nabokov.

 

Dziesięć osób ankietowanych przez francuskich uczonych wiązało swoje pierwsze wspomnienia z czymś dla nich  radosnym, po sześć pamiętało ból lub smutek, inni pisali o zdziwieniu i lęku. Najczęściej relacjonowali narodziny rodzeństwa (nie jestem w tym względzie oryginalna, niestety), śmierć jakiejś osoby, wizytę, chorobę lub pożar. Co ciekawe, pierwsze wspomnienia przypominały nieme kino lub fotoplastikon: obrazy bez dźwięków, o zapachach czy smakach nie wspominając.

 

Niektóre wspomnienia dotyczyły błahych wydarzeń, drobiazgów z codzienności. Respondenci państwa Henri nie różnili się pod tym względem od znanych pisarek. „Z pierwszych lat mego życia zachowało się wrażenie mgliste: coś czerwonego i czarnego, i ciepłego” – pisała Simone de Beauvoir w autobiograficznym „Pamiętniku statecznej panienki” (dalej tłumaczy, że chodziło o urządzenie mieszkania jej rodziców: czerwony plusz i meble z czarnej gruszy). Nieco podobne są najwcześniejsze wspomnienia Virginii Woolf: obraz „czerwonych i fioletowych kwiatów na czarnym tle – suknia mojej matki; siedziała w pociągu lub omnibusie, trzymając mnie na kolanach. Dzięki temu z bardzo bliska widziałam kwiaty, które miała na sobie, i wciąż jeszcze widzę przed sobą ten fiolet i czerwień, i błękit, kontrastujące z czernią; wydaje mi się, że musiały to być anemony”.

 

Pewien mężczyzna, który odpowiedział na pytania Victora i Catherine Henri, zapamiętał pucharek lodów. Przykuło to uwagę wiedeńskiego psychiatry Zygmunta Freuda, który opracowanie badań francuskich psychologów przeczytał w „L’Anée Psychologique”.

 

Za parawanem

 

Freud interesował się tym, co ludzie zapamiętują (i co zapominają) z dzieciństwa, co najmniej tak samo mocno jak państwo Henri. Uważał, że nie zwracając uwagi na dziecięcą amnezję, „tracimy szansę uświadomienia sobie osobliwej tajemnicy”. I sam starał się tę tajemnicę tropić. Stworzył teorię mówiącą, że dzieci wymazują z pamięci wczesne zapisy, które są zbyt bolesne lub dotyczą impulsów postrzeganych jako zagrażające ego, związanych najczęściej z agresją lub seksualnością. Jak zinterpretował wspomnienie pucharka lodów? Jako antytezę… penisa. Ponieważ lody to substancja, która twardnieje pod wpływem zimna, tak jak penis pod wpływem związanego z podnieceniem gorąca. Zdaniem Freuda, utrwalony w pamięci obraz lodowego deseru, który tylko maskuje pamięć o dziecięcym erotycznym pragnieniu, jest wspomnieniem parawanowym. Przez analizę takich wspomnień zaś – jak twierdził uczony – można dotrzeć do doświadczeń ukrytych w podświadomości. Autobiograficzną anegdotę Johanna Wolfganga Goethego o tym, jak poeta jako dziecko bawił się, rozbijając dziecięcą zastawę stołową, Freud uznał za przejaw zazdrości o młodszego brata – agresji przebranej w kostium zabawy. Gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że psychiatra publicznie analizował nie tylko cudze wspomnienia, ale i własne. Zapamiętaną przez siebie historyjkę o tym, jak pyta ciotkę, czym dokładnie różni się litera m od n, uznał za parawan ciekawości, dotyczącej w istocie różnic między chłopcem i dziewczynką (w obu wypadkach chodzi przecież tylko o jeden niewielki element).

 

Hipoteza Freuda, nazywana psychoanalityczną, nie znalazła potwierdzenia empirycznego. Okazało się, że wiele osób dobrze pamięta traumatyczne przeżycia z dzieciństwa. Jeśli jednak dotyczą one wydarzeń sprzed trzecich urodzin, nie potrafimy o nich opowiedzieć. Jak pisze prof. Maria Jagodzińska w „Psychologii pamięci”, „nie ujawniają się w relacjach słownych, lecz w zmianach osobowości i lęku”. Poza tym amnezja dziecięca obejmuje nie tylko przykre wydarzenia, ale również te przyjemne i neutralne. Kto pamięta swoje grzechotki? Albo zabawę w „a kuku”? O prezentach na pierwsze urodziny od babć, cioć i rodziców nie wspominając.

 

Niesprawny procesor?

 

Może więc dziecięcy mózg nie jest na tyle dojrzały, by potrafił przechowywać wspomnienia? Dawniej sądzono, że dziecięce doświadczenia wcale nie są kodowane, a ich ślady są bardzo nietrwałe. Tyle że dziś już wiemy, że nawet niemowlęta tworzą wspomnienia zdarzeń, w których uczestniczyły (niestety, niemowlęta uparcie odmawiają wypełniania kwestionariuszy; ich pamięć sprawdza się, wykorzystując na przykład efekt nowości: gdy widzą coś po raz pierwszy, przyglądają się temu dłużej i z większym zaangażowaniem niż wtedy, gdy widzą coś, co obserwowały już wcześniej). Nie chodzi zresztą o zapamiętywanie w ogóle: w końcu w pierwszych latach życia dziecko niezwykle intensywnie uczy się nowych rzeczy, choćby mówienia czy chodzenia, i tego nie zapomina. Amnezja dziecięca dotyczy jedynie szczególnego rodzaju pamięci nazywanej autobiograficzną. W gruncie rzeczy zapisana na ścieżkach neuronalnych w mózgu historia życia każdego z nas wygląda,  jakby ktoś wydarł pierwsze kartki.

 

W tworzeniu wspomnień autobiograficznych biorą szczególny udział dwie struktury mózgu: kora przedczołowa i hipokamp. To w hipokampie doświadczenia są, używając kuchennej metafory, pasteryzowane, dzięki czemu mogą przetrwać w pamięci. W ostatnich kilkunastu latach neurobiolodzy odkryli, że zakręt zębaty, niewielka część mózgu leżąca w rejonie hipokampu i służąca za pomost łączący go z innymi strukturami, dojrzewa dopiero u cztero-, pięciolatków. Tyle że dzieci są w stanie zapamiętywać wydarzenia sprzed tego okresu!

 

„Utrata pamięci z pierwszych lat życia nie jest kwestią brakującego uzwojenia bądź innego problemu w hardware, jak chętnie określano to w latach osiemdziesiątych, lecz trudności w programowaniu, w software” - tłumaczy w książce „Dlaczego życie płynie szybciej, gdy się starzejemy” Douwe Draaisma, psycholog z uniwersyetu w Groningen w Holandii. Okazuje się, że nieco inne oprogramowanie dostają dzieci urodzone w Azji, a inne – mali Amerykanie i Europejczycy.

 

Ja, czyli główny bohater

 

Psychologowie od lat 80. XX wieku badali pierwsze wspomnienia w różnych kulturach. Zauważyli wówczas, że Europejczycy i Amerykanie pamiętają zdarzenia z nieco wcześniejszego okresu swojego życia niż na przykład Japończycy. Niedawno Harlene Hayne z University of Otago in Dunedin w Nowej Zelandii odkryła jednak, że jeszcze głębiej w swoją przeszłość potrafią wejrzeć Maorysi. Skąd się biorą te różnice? W Europie i Ameryce Północnej indywidualna historia życia jest ważniejsza niż w społeczeństwach Dalekiego Wschodu. Matki, rozmawiając z małymi dziećmi, poświęcają więcej uwagi temu, co się dziecku wydarzyło, zwracają szczególną uwagę na to, co dla niego wyjątkowe. Jeszcze bardziej na osobistej historii, zdaniem Halne, skupiają się Maorysi. Chodzi o to, jaką historię o sobie dziecko słyszy od rodziców.

 

Kluczem do rozwiązania zagadki dziecięcej amnezji jest zdaniem wielu współczesnych psychologów sposób, w jaki dzieci poznają świat i się uczą. Nie da się zacząć tworzyć historii o sobie (i kolekcjonować wspomnień), póki nie ma się samoświadomości. Zdaniem psychologów Marka Howe’a i Mary Courage, zanim u dziecka zacznie się rozwijać pamięć autobiograficzna, musi ono osiągnąć masę krytyczną samoświadomości – autobiografia potrzebuje przecież głównego bohatera. Samoświadomość sprawdza się za pomocą testu lustra. Nawet kilkumiesięczne niemowlęta lubią się przeglądać i uśmiechać do swojego odbicia, tyle że przypomina to zabawę z kimś drugim (uśmiecham się, bo i ten ktoś w lustrze się uśmiecha). Dopiero mniej więcej półtoraroczne dzieci zaczynają rozumieć, że lustro je odbija (kiedy umaże się im buzię, widząc zabrudzenie w lustrze, zaczynają się wycierać). W tym samym wieku uczą się rozpoznawać siebie na zdjęciu.

 

Pamięć autobiograficzna związana jest również z rozwojem poznawczym: zdolnością zauważania szczegółów, tworzenia schematów i dostrzegania tego, co wyjątkowe. „Dwulatki są zainteresowane głównie tym, co typowe, a pomijają cechy szczególne, różniące dane zdarzenie od innych” – pisze prof. Jagodzińska w „Psychologii pamięci”. Dzieci muszą stworzyć sieć abstrakcyjnych pojęć, aby potem móc na niej zawieszać konkretne wspomnienia. Tyle że tkanie tej sieci pierwszym, najwcześniejszym wspomnieniom odbiera siłę.

 

Nie bez znaczenia jest również rozwój języka. Zdaniem Martina Conwaya i Catriony Morrisom z University of Leeds w Wielkiej Brytanii, treść naszych pierwszych wspomnień zależy od naszych pierwszych słów. Badacze poprosili dorosłych o przywołanie najwcześniejszych wspomnień związanych ze słowami „piłka” i „Boże Narodzenie”. Okazało się, że te wspomnienia pochodziły z okresu o kilka miesięcy późniejszego niż przeciętny wiek, w którym dzieci uczą się słów „piłka” i „Boże Narodzenie”.

 

Kłamstwa i przyjemności

 

Skąd wiemy, że w naszej pamięci zostały zapisane zdarzenia, które rzeczywiście miały miejsce? Francuski psycholog Jean Piaget długo był przekonany, że szczegółowo pamięta traumatyczne wydarzenie ze swego dzieciństwa: kiedyś podczas spaceru na Polach Elizejskich ktoś próbował wykraść go z wózka. Dzielna niania stoczyła zwycięski pojedynek z napastnikiem, a ocalony Jean zdołał zapamiętać pelerynę i białą pałkę policjanta. Jakież było jego zdziwienie, gdy wiele lat później niania, przeżywszy wewnętrzną przemianę po wstąpieniu do Armii Zbawienia, postanowiła wyznać grzechy przeszłości i przyznała, że historię z porwaniem zmyśliła!

 

Nie możemy w pełni ufać pierwszym wspomnieniom: prawdopodobnie wiele w nich szczegółów dodanych przez rodziców czy starsze rodzeństwo. Z badań Harlene Hayne wynika, że jesteśmy bardziej skłonni stworzyć fałszywe wspomnienie, jeśli ma ono dotyczyć wydarzenia sprzed naszych drugich urodzin, niż wówczas, gdy ma dotyczyć okolic dziesiątych urodzin (jak twierdzi ten, kto to wspomnienie próbuje nam wdrukować). Inna sprawa, że ludzka pamięć nie działa jak kamera wideo: wspomnienia to nie jest dawno nagrany film, który ciągle odtwarzamy w tej samej, niezmienionej postaci. My ten film za każdym razem rekonstruujemy od nowa! Nic więc dziwnego, że jedne szczegóły znikają, a inne się pojawiają. Zresztą pamięć autobiograficzna, której częścią są również pierwsze wspomnienia, to nie zapasowa kopia naszego życia: to raczej historia, dzięki której stajemy się sobą. A warto ją opowiadać, choćby dla przyjemności: mówienie o sobie uruchamia w mózgu ten sam układ nagrody, który aktywizuje się, gdy uprawiamy seks.

 

 

Autor: Katarzyna Sroczyńska 

Korzystałam z książki Douwe Draaismy „Dlaczego życie płynie szybciej, gdy się starzejemy”, PIW, Warszawa 2006.